Daniel

Imiona w tej historii nie zostały zmienione. To wszystko zdarzyło się naprawdę.

Było chłodne, listopadowe popołudnie.  Robiło się ciemno. Daniel Cegiełka z żoną Magdaleną i czteromiesięcznym synkiem wracali z miasta do domu. Mieszkali w tym domu przez 2 lata, byli dobrymi lokatorami, nie wadzili nikomu i płacili czynsz. Naturalnie w gotówce, bo tak sobie życzył właściciel.  Życie rodziny Cegiełków w Southampton układało się dobrze. Daniel pracował. Magdalena urodziła synka, któremu stworzyli ciepły i bezpieczny  dom.

Do 14 listopada 2008, kiedy to po powrocie do domu zastali zamek w drzwiach zmieniony. Pozostali bezdomni, stracili cały swój dobytek, ubrania, meble, dokumenty, zapasy jedzeniowe, pamiatki, sprzęty codziennego użytku, poprostu wszystko co stanowiło ich spokojne gniazdo rodzinne, które przygotowali dla swojego synka, Huberta. Zeby ubiec ich protest właściciel mieszkania zrobił coś jeszcze gorszego. Zadzwonił na policję oskarżając Daniela o pobicie bezbronnej staruszki, matki landlorda. Daniel czekający na policję pod domem licząc na ich pomoc w wejsciu do domu, doczekał się, owszem, ale aresztu. Odjechał w kajdankach, w wozie policyjnym. Na ulicy została jego żona z niemowlęciem w wózku. Było ciemno, zimno i strasznie. Noc listopadowa.

Trudno sobie wyobrazić jak spędził Daniel tę noc w areszcie. O czym myślał nie wiedząc co się dzieje z jego żoną, i wiedząc, że jego synek właśnie stracił dach nad głową.

Magdalena z dzieckiem nie spędziła tej nocy na ulicy. Nie pozwolilibyśmy na to w Southampton. Została przygarnięta przez inną polską rodzinę. Daniela wypuszczono z aresztu kiedy  po wielogodzinnym śledztwie okazało się, że nie ma ‘dostatecznych dowodów’, żeby postawić go w stan oskarżenia. Odzyskanie rzeczy pozostałych w utraconym domu okazało się niemożliwe. Kiedy Daniel udał się tam z policją, właściciel domu nie otworzył drzwi twierdząc, że nie zna tej rodziny. Nic tam nie zostawili. Nigdy tam nie mieszkali.

To sprawa cywilna – powiedzieli policjanci odjeżdżając.

Urząd Miasta Southampton w odpowiedzi na prośbę o pomoc, owszem, pomógł. W wydziale do spraw mieszkaniowych wręczono Danielowi pięknie wydaną broszurę w języku polskim w rodzaju z tych ‘poznaj swoje prawa’ z bezcenną i ‘rewelacyjną’ informacją, że landlord nie może bezprawnie wyrzucać lokatorów z mieszkania bez uprzedzenia. I tyle. Ze niby Daniel nie wiedział, że to bezprawie.

Sprawy cywilnej Daniel nie mógł założyć bo – choć bezdomny i pozbawiony wszystkiego – nie dostał funduszu na pomoc prawną. Jest właścicielem nieruchomosci  w Polsce, powiedziano mu, więc taki fundusz mu nie przysługuje. Ta nieruchomość w Polsce to dom, który rodzice przepisali na Daniela zachowując sobie prawo dożywotniego w tym domu zamieszkania. ‘No więc’ – pytamy panią w Urzędzie Miasta – ‘należałoby wysiedlić starych rodziców (może dom starców byłby rozwiązaniem?), sprzedać dom w Polsce, żeby mieć fundusz na wniesienie sprawy cywilnej w Anglii’. Pani z Urzędu Miasta uważa, że ‘obawia się, że to chyba byłaby jedna z opcji i Daniel musi się zastanowić co w tej sytuacji uważałby za słuszne’.

Wybraliśmy inną opcję – modlić się o cud. O kogoś kto by zajął się sprawą rodziny Cegielków na zasadzie ‘no win no fee’. Sporządziliśmy długą i smutną listę strat, szkód i krzywd. Nie tylko meble, ubrania, komputer, sprzęty, dokumenty, świadectwa, payslipy a także wiele pamiątek bezcennych ze względu na wartość sentimentalną.

Zbliżało się Boże Narodzenie. Miały to być pierwsze święta Huberta, pierwszy przyjazd do Polski pierwszego wnuczka. Jednakże wśród utraconych rzeczy były także wszystkie dokumenty rodziny włącznie z nowiutkim, pierwszym paszportem Huberta, wystawionym w czasie ostatniej wizyty Polskiego Konsulatu w SOS w Southampton. O wszystko trzeba się było starać od nowa. Choć Konsulat okazał się bardzo pomocny, zabrakło czasu i Rodzina Cegielkow spędziła te święta w Anglii.

I wreszcie zdarzył się cud. Znaleźliśmy prawnika, który – tak jak my wszyscy – stwierdził, że TAK NIE MOŻE BYĆ.

Pan Leszek WERENOWSKI, Brytyjski adwokat pochodzenia polskiego – z Kancelarii Adwokackiej Werenowski Solicitors w Londynie. Pan Leszek jest nie tylko doświadczonym adwokatem, mądrym i wspaniałym profesjonalistą, ale jest także prawnikiem z pasją, pełnym niespożytej energii i ducha walki o sprawę słuszną i godziwą: o sprawiedliwość.

W takim duchu powstała i funkcjonuje nasza organizacja SOS, więc uznaliśmy pana Werenowskiego za wielki dar opatrzności w beznadziejnej sprawie Cegiełków.

Przed paru dniami, w piątek 8 stycznia 2010 w Sądzie Okręgowym w Southampton, po 6 miesiącach solidnej pracy pan Leszek Werenowski wygrał sprawę wniesioną przeciwko Mejor Singh o odszkodowanie za bezprawne pozbawienie rodziny Cegielkow dachu nad głową, pozbawienie ich wszystkich własności stanowiących ich cały dobytek,  narażenie ich na stres, bezdomność oraz szkody moralne i psychiczne.

Pan Leszek Werenenowski jest naszym bohaterem. Zasługuje na Order Walecznych.

Mały Hubert otrzymał zadośćuczynienie.

Mejor Singh dowiedział się w sposób dość bolesny, że nie jest bezkarny w swoim postępowaniu z ludźmi.

Daniel i Magdalena już w niedzielę,  w dwa dni  po swojej wygranej rozprawie sądowej ugotowali smaczny, polski  obiad i zanieśli to pani Halinie, kolejnej ofierze niesprawiedliwości i zaniedbania, tym razem przez pracodawcę. Jest sama, chora, zapomniana i zignorowana przez swój zakład pracy w którym doznała uszczerbku na zdrowiu. ‘Wiem jak się ona musi czuć’ – mówi Daniel –  ‘Jesteśmy wdzięczni za to, że teraz my możemy komuś pomóc. Może obiad to niewiele, ale chcemy żeby ta pani wiedziała, że nie jest w Southampton sama’.

Czy możemy więc uznać, że historia rodziny Cegiełków skończyła się happy-endem?

Niezupełnie.

Owszem, wygrali sprawę. Dostaną 14 000 funtów odszkodowania. Kupią sobie nowe meble, pralkę, komputer.  W tamtym domu, wśród przedmiotów, które  Cegiełkowie stracili bezpowrotnie  była obrączka ślubna Magdaleny, Daniela pierwsze świadectwo ukończenia kursu angielskiego, obraz Matki Boskiej – prezent ślubny od rodziców, listy miłosne które pisali do siebie młodzi w czasie narzeczeństwa.

I coś czego obojgu  chyba najbardziej żal: wydruk pierwszego zdjęcia z USG – taka mała, żywa plamka na ekranie, którą był wtedy Hubert. Są  jednak szkody, których nie można naprawić. Są  straty, których nie można wyrównać.

Z kancelarią WERENOWSKI  SOLICITORS można się skontaktować pod numerem telefonu 01206 367907 lub wysyłając e- mail: sw@werenowski.com. Pan Werenowski mówi po polsku choć oczywiście angielski jest jego pierwszym językiem. Dziękujemy Panu Leszkowi z całego serca za wielkie zaangażowanie, wspaniałą pracę i wiarę w to, że sprawiedliwości stanie się zadość.

Barbara Storey